Wersja re-release z 1987r. zawierała dodatkowo:
Wersja remastered z 2010 r. zawiera dodatkowo:
CD 2
Zamów re-edycję płyty:
Cherry Red Records
Fan.pl
RECENZJA
Autor: MickeCobra
Pierwszy album Kim Wilde z jakim zapoznałem się jeszcze za pośrednictwem ściągniętych z netu mp3jek. Prawdę powiedziawszy, osłuchany
wcześniej głównie w metalu i mocniejszym rocku, nie wszedł mi wtedy zbytnio :] Nie należy traktować tej płyty jak czystego rocka,
muzyka wywodzi się wprost z wczesnego Hi-NRG i ma wiele wspólnego z mocniejszym brzmieniem poprzedniej płyty Kim - Teases & Dares.
Mimo to, mamy tu nieco oszczędniejsze użycie syntezatorów i automatów perkusyjnych, nie wypełniają one kopiącym waleniem niemal
każdego kawałka sceny, za to zastąpiły je ostro tnące elektryczne gitary. Another Step, czyli następny krok Kim Wilde w rozwoju
jej twórczości ;) Krok, możliwe że również bardziej w stronę serc rockerów, na płycie jak nigdzie wcześniej od czasów debiutu
mamy sporo ostrego, gitarowego grania. Album zapełnia aż 13 znakomitych kompozycji, podzielonych na dwie części, mocniejszą
i balladową.
Na początku zastanawia ciągłe trzymania się automatu perkusyjnego, rytmika jest o wiele rzadsza i prostsza niż na poprzednim
Teases & Dares, tak więc większość sekwencji mógłby zagrać żywy drummer. Wystarczy jednak posłuchać tytułowego utworu na nieco
lepszym od standardowego stereo sprzęcie, by zrozumieć jaką moc i power tkwi w zimnym i bezdusznym automacie. Początek tytułowego
kawałka dosłownie wbija w fotel, uderzenia werbla są tak twarde i dynamicznie, że powodują u słuchacza aż odruchowe przymrużanie
oczu w ich takt. Te nietypowe podejście do muzyki, a wiec użycie elektroniki wspomaganej przesterowanymi gitarami, nadało płycie
niepowtarzalnego, elektro-rockowego brzmienia.
Kompozycje są o wiele pogodniejsze niż na poprzednich albumach, wydaje mi się, że przez to płyta dostała komercyjnego potencjału
(potwierdza to znakomita sprzedaż). Ułożenie piosenek na płycie, przypomina nieco albumy koncepcyjne, choć utwory nie są z sobą
w żaden sposób powiązane, ot, podzielono po prostu płytę na dwie, odmiennie klimatycznie części. Za produkcję płyty odpowiedzialnych
jest tym razem znacznie więcej osób niż rodzina Kim z jej bratem Rickiem na czele. Znaczna część piosenek powstała przy współpracy
z producentami Michaela Jacksona, którymi byli wtedy Bruce Swedien i Rod Temperton. Słychać to właśnie w przebojowości
i krzykliwości niektórych kompozycji.
Tak więc większość szybszych kawałków na pierwszej części jest wprost wykrzyczana przez Kim. Taką ją kocham, dziką Kim, pełną
energii i ognia. Pierwszy, singlowy i chyba najbardziej znany przebój Kim - You Keep Me Hangin' On, jest coverem grupy
The Supremes z lat 60-tych, gdyby jeszcze ktoś nie wiedział ;) Nawiasem, jak dla mnie jeden z najlepszych coverów w historii muzyki,
choć w całkowicie innym klimacie niż pierwowzór. Uwagę należy zwrócić również na tytułowy Another Step (Closer To You) zaśpiewany
wspólnie z Juniorem Giscombe (stworzył z Kim znakomity duet), wspaniałą, ciepłą i poruszającą piosenkę Schoolgirl (napisaną przez
Kim po katastrofie w Czarnobylu), oraz mocno kombinowany kaczkowatym brzmieniem syntezatora i świetnymi chórkami w refrenie
Say You Really Want Me, wzorowany na kawałkach Michaela Jacksona. Jako fan gitarowego brzemienia nie mógłbym nie wspomnieć
o ostro tnących elektrycznych gitarkach. Nie miażdżą one niskimi przesterami, są nastrojone wysoko, przez co nadają brzmieniu
płyty lekkości a jednocześnie zadziorności. Bardzo częste, znakomite, acz krótkie solówki bardzo urozmaicają to granie, choć gitarki
zostały wycofane względem syntezatorów i wydają się przez to wyciszone. Acz na jednym kawałku gitara zdecydowanie stara się prowadzić
muzykę, mowa o I've Got So Much Love, tu jest już niemal prawdziwe rockowe, ostre granie.
Druga cześć, spokojniejsza, zaczyna podobać się po dokładniejszym przesłuchaniu, gdyż piosenki są naprawdę klimatyczne. Zwraca
uwagę gra saksofonu w She Hasn't Got Time For You, fenomenalnie nagrana brzdąkająca gitarka w Missing, gitarowa solówka i partia
basu w Brothers, chórki w refrenie How Do You Want My Love. Missing tekstem przypomina nieco smutniejsze, wcześniejsze kompozycje
takie jak Child Come Away, niesamowity, rozpaczliwy tekst: "Now she's missing in the eyes of the law, Somebody help her". Ostatni
utwór Don't Say Nothing's Changed, do którego Kim napisała zarówno muzykę jak i słowa, jest przyznam kompletnie nie w moim stylu...
acz jednak łapie mnie jak żaden inny ;) Moment w którym Kim śpiewa: "Baby you're breaking my heart" powoduje ciary na plecach.
Teksty piosenek jak zwykle różnorodne, nie tylko o miłości, hmm... chyba trochę gorzej, bo o seksie. No, ale Kim ma tu już 26 lat,
zmieniła się w iście seksowną laskę, toteż skrzętnie postanowiła z tego skorzystać w kawałkach takich jak The Thrill Of It,
I've Got So Much Love czy Say You Really Want Me do którego nakręciła mocno pikantny wg konserwatywnych anglików teledysk.
Śpiew Kim jest na najwyższym jak dla mnie w tym okresie poziomie. Ciągle jeszcze pełny dziewczęcego ognia i nawet na takim słodkim
Schoolgirl, nie popada w przesłodzoną mdłość. Baa, ten kawałek jest wyjątkowy, słychać że piosenkarka śpiewając go dała całą siebie,
słychać wyraz twarzy gdy śpiewa. "Schoolgirl, You're such an inspiration" tu dosłownie widać jej uśmiech na twarzy spomiędzy
głośników i jak trzepie radośnie główką, a jej włosy układają się dookoła w złotą aureolę ;P
Another Step całościowo oceniam niżej w porównaniu z poprzednimi albumami, ale głównie ze względu na klimat, mroczniejszy na
wczesnych płytach jest bardziej w moim typie :) Również wg mnie komercyjna otoczka, tej płyty wytworzona przez obcych producentów
dała się nieco zbyt mocno we znaki (uproszczenie brzmienia automatów i syntezatorów). Płyty tworzone wyłącznie przez rodzinę Kim
są zdecydowanie bardziej wyjątkowe i dojrzalsze artystycznie. Całe szczęście w większości kawałków czuć rękę Wilde'ów i nadwornego
gitarzysty kapeli Kim, Steve'a Byrd'a.
Równocześnie jednak nie da się ukryć, że Another Step jest niezwykle słuchalny, bogaty nie tylko w przebojowe, ale również
klimatyczne kawałki. Niewątpliwie w większości domów częściej zagości na talerzu odtwarzacza CD niż mocno odjechany Select.
Płyta jest z tych, które nigdy się nie nudzą i do których bardzo często będzie się powracać. Ode mnie jeszcze dodatkowy plus
za ostre gitarowe brzmienie, świetna robota Panie Byrd.
Ocena muzyki: bardzo dobra
8/10
Mam japońskie wydanie tej płyty, trzecia edycja z 1992 r. MCA Victor.
Płyta jak na produkcje lat 80-tych przystało brzmi bardzo dobrze, mimo to niestety nie obyło się bez kilku wpadek.
Ale na początek napiszmy o zaletach.
Płyta jest nagrana przede wszystkim cicho, za cicho jak na lata 90-tych, czyli wynika z tego że ta edycja nie była remasterowana.
Tak więc master całe szczęście jest oryginalnym, po prostu wznowionym wydaniem z 1986 roku.
Dynamika, szczególnie średnicy, a dokładniej werbla automatu perkusyjnego potrafi... zabić słuchacza na fotelu odsłuchowym.
Po prostu cudo, niedostępne w obecnych czasach namiętnie przesterowanych nagrań. Przestrzeń jest znakomita, scena kreowana
za linią kolumn, źródła pozorne słyszalne punktowo, czasem dźwięki pojawiają się nad kolumnami, czasem pod. Ciekawie brzmiące,
sztuczne pogłosy nadają jeszcze większej głębi muzyce, szczególnie w spokojnych, balladowych kawałkach. Dźwięk nie jest natarczywy
i nie wali średnicą po uszach, no, może troszkę w naprawdę ostrym I've Got So Much Love ;) Na albumie Select przeszkadzało
czasem za mocne podanie wokalu względem muzyki, tu nic takiego nie ma miejsca, brzmienie jest momentami nawet lekko przytłumione
a wokal wycofany (podobnie jak na poprzedniej płycie T&D).
To chyba jedyne wady produkcji tego albumu, lekko zgaszona góra i bas, oraz wysuszenie barw, czasem jeszcze też wydaje się,
że przesadzono z pogłosem. Ostatnie ballady są nagrane jakby ciszej względem szybszych piosenek, w każdym bądź razie,
ja zawsze sobie nieco pogłaśniam gałką na wzmacniaczu, gdy ich słucham.
Wspomniane wady nie są uciążliwe, wręcz przeciwnie, powodują że płyty słucha się z jeszcze większą uwagą i skupieniem.
Ponieważ jednak produkcje z lat 80-tych nie brzmią dobrze na każdym, audiofilskim sprzęcie stereo, obniżę nieco ocenę,
by audiofile jazzowi czuli się ostrzeżeni. Płyta znakomicie brzmi na dynamicznym, gęsto grającym systemie z lekko
wyeksponowaną, szczegółową średnicą i górą. Mocny bas jest również wskazany, gdyż jak na produkcje lat 80-tych przystało
jest on tu raczej szybki i suchy niż potężny i dudniący.
Ocena brzmienia: dobra +
7/10
| Biografia | |
| Twórczość | |
| Wydarzenia | |
| Galeria | |
| KimWilde.pl | |
Biografia Kalendarium Ogrodnictwo Secret Songs Ricky Wilde |
Teksty piosenek Albumy Single Teledyski Książki Twórcy piosenek |
Koncerty Kim Wilde w Warszawie Terminy |
Galeria zdjęć |
Strona Główna Forum O stronie |